Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Konstytucja 3 Maja - referat Adama Dębskiego radnego Rady Miasta Limanowa

Utworzono dnia 30.04.2018
Czcionka:

Od kwietnia 1990 r. co roku w Limanowej odbywa się uroczysta Sesja Rady Miasta z okazji uchwalenia Konstytucji 3 Maja, na której wygłaszane są okolicznościowe referaty oraz prezentowana jest bogata część artystyczna przygotowana przez młodzież z limanowskich szkół. W tym roku z okazji 227 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja referat wygłosił Adam Dębski radny Rady Miasta Limanowa, który zaprezentował historyczne uwarunkowanie i znaczenie uchwalonej Konstytucji.

"Uroczystość dzisiejszą poświęcamy upamiętnieniu 227 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Zajmuje ona wyjątkowe miejsce w pamięci historycznej i świadomości obywateli. Jest jasnym punktem odniesienia, czytelnym dla każdego, nawet słabo pamiętającego historię z programu szkolnego. To wydarzenie poprzedzające katastrofę, jaką była likwidacja Polski. Wiemy, że ostatecznie Konstytucja nie pomogła uratować wolności, mimo to stała się na dziesiątki lat symbolem nadziei, iż nawet w najgorszym położeniu możliwe jest strząśnięcie złego fatum, odwrócenie losu i otwarcie nowego rozdziału, który pozwoli wyjść z najcięższej opresji. Nadzieja ta opierała się na myśli, że twórcy Konstytucji potrafili przezwyciężyć siebie samych, wyjść poza znane sobie rozwiązania, zdobyć się na rewolucję w stosunku do stanu istniejącego, by ustanowić prawo, które dawało gwarancję mądrej przebudowy instytucji państwowych, pozwoliłoby przywrócić im skuteczność w działaniu, oraz na nowo ułożyć stosunki społeczne- zmniejszając grupę wykluczonych i czyniąc ich wolnymi, pełnoprawnymi obywatelami. Sukces wówczas wydawał się być blisko. Wprowadzenie w życie Konstytucji 3 Maja w ciągu kilkunastu lat mogłoby zmienić Polskę w kraj nowoczesny i bogaty .

W dniu, takim jak dziś, możemy rozważyć ówczesne położenie Polski i cechy mentalne Polaków, które przywiodły nas do upadku.

Ustrój I Rzeczypospolitej ukształtowany w wieku XVI oparty został na idei współdziałania króla i społeczeństwa w rządzeniu państwem. „Nic o nas bez nas” stanowiła konstytucja z roku 1505. Każdy kolejny władca musiał przysięgać na te podstawowe prawa gwarantujące obywatelowi wolność w każdej dziedzinie życia. Państwo, które pomyślność złożyło w ręce swych obywateli, nie mogło prosperować bez nich, bez ich mądrości, odpowiedzialności, ofiarności- gdy ci obywatele odwróciwszy się plecami do spraw i powinności publicznych - zajęli się ciułaniem prywatnych fortun i pielęgnowaniem świętego spokoju. Już w końcu XVII w. upadek ducha bojowego dostrzegł Wespazjan Kochowski pisząc: „Placem wojennym nam stół, arsenałem piwnica”.

W latach 30- tych następnego stulecia pojawił się projekt reform państwa opublikowany przez eks-króla Stanisława Leszczyńskiego: „Głos wolny wolność ubezpieczający”, a w nim można było przeczytać ponurą przepowiednię: „przyjdzie ta kolej i na nas, jeżeli bez broni czekać będziemy, że nam który sąsiad część państwa, przyległą swemu, wydrze, albo że wszyscy zgodzą się podzielić nami”. Ta perspektywa stawała się coraz bardziej aktualna w czasach saskich, kiedy państwo nadal istniało, lecz w praktyce nie wypełniało swoich funkcji, było, jak pisał w „Potopie” Sienkiewicz: „jak kawał sukna, które każdy ciągnął w swoją stronę”. Patriotyzm w pojęciu przeciętnego szlachcica równał się „złotej wolności szlacheckiej”. Radziwiłłowie, Potoccy i inne rody magnackie miały własne armie i prowadziły prywatną familijną politykę.

Spróbujmy porównać: budżet XVIII–wiecznej Francji liczącej 20 mln ludności w przeliczeniu na polskie złote wynosił 300 mln, a 10 milionowej Polski, większej od niej terytorialnie, nie przekraczał 5 mln zł. Nie dziwi więc, że Rzeczypospolita targana wewnętrznymi konfliktami inspirowanymi często przez obcych, zróżnicowana politycznie, zdominowana militarnie przez potężnych sąsiadów stała się łakomym i łatwym kąskiem do konsumpcji.

Ocena przyczyn upadku państwa jest po dziś dzień obszarem sporu historycznego toczonego miedzy zwolennikami szkoły warszawskiej i krakowskiej. Szkoła krakowska w opozycji do warszawskiej za główną przyczynę upadku państwa uznaje słabość wewnętrzną, indywidualizm, anarchię i słynne liberum veto. I chociaż politykę polską kreuje się obecnie w Warszawie, to w myśleniu naszej elity raczej dominuje szkoła krakowska. Skutki dominacji tego typu myślenia odczuwamy i dzisiaj, jest nim częsty brak zaufania i lęk elit sprawujących władzę przed zwykłymi Polakami, ograniczanie możliwości działania i samorządzenia, idące często w parze z rozbudową biurokracji, która tłumi aktywność obywatelską. Uczciwie należy stwierdzić, iż jest to też część dziedzictwa powojennego.

Winnym takiej tendencji jest w pewnym stopniu Michał Bobrzyński, twórca krakowskiej szkoły historycznej. Mając 29 lat, w ciężkich czasach rozbiorów sformułował żywą do dziś tezę, że to wady narodowe doprowadziły Polaków do zguby. Sfałszował nawet w tym celu znaną maksymę. Właściwa brzmiała tak: „Polska nie rządem stoi, ale wolnością jej obywateli”- co oznaczało obywatelskie państwo- Rzeczpospolitą Polaków- w odróżnieniu od zamordyzmu u sąsiadów. Bobrzyński zmienił ją na:- „Polska nierządem stoi”- i zbudował na tym fałszywym cytacie obfitą narrację.

Tego typu myślenie pomija działania wrogów zewnętrznych, którzy atakowali nas dwojako. Po pierwsze z zewnątrz- zbrojnie, po drugie od środka- finansując wszelkie próby zniszczenia wolności. Idealną ku temu okazją były wolne elekcje- sposób wyboru monarchy, stosowany w Polsce od śmierci Zygmunta Augusta w 1572r. Przeprowadzano je w wieku XVIII w coraz głębszym cieniu rosyjskich karabinów, przy dużym udziale pieniędzy zewnętrznych. Ponury był zwłaszcza sposób wyboru elekta z 1764r.- w obecności 5 tys. żołnierzy rosyjskich, co wystarczyło, by zastraszyć opozycję i osadzić na tronie Stanisława Poniatowskiego, kandydata Katarzyny II. W liście do swoich przedstawicieli w Rzeczypospolitej pisała ona: „Jest rzeczą nieodzowną, abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie”. Władza w Polsce wpadła de facto w ręce carskiego ambasadora Repnina, który wykorzystując rosyjskie wojska i dukaty, bezwzględnie zastraszał i korumpował dostojników oraz urzędników Rzeczypospolitej. Jego wielkim sukcesem był „ traktat wieczystej przyjaźni” – forsowany również usilnie przez Poniatowskiego. Na mocy owego porozumienia Rzeczypospolita stawała się carskim protektoratem. Słaby monarcha bezskutecznie lawirował między koteriami magnackimi i Rosją. Kiedy rozpoczęła się konfederacja barska, nasze pierwsze powstanie narodowe, król wsparł swoją protektorkę carycę Katarzynę II i tym samym mocno nadwyrężył w oczach narodu własną i tak słabą reputację, a potem przyglądał się bezsilnie zbrodni I rozbioru 1772 r. Złoto płynęło wówczas szeroką rzeką do kieszeni zdrajców, a imperatorowa już w 1763 r. instruowała swojego ambasadora w Polsce Hermana von Keyserlinga: „zwracamy pańską szczególną uwagę na sejmiki, by posłowie tam wybrani działali całkowicie w naszym interesie”.

Rozbiór Rzeczypospolitej dokonany z pogwałceniem prawa międzynarodowego był dla Polaków olbrzymim wstrząsem. Ale trauma rozbiorowa wyrwała nas z kwietyzmu i marazmu. Rozpoczęto nadrabianie wielowiekowych zaległości: Kraj zaczął rozwijać się gospodarczo, odbudowano w nowoczesnej formie edukację, kwitły sztuki. Coraz jaśniejsze dla wielu teoretyków i praktyków polityki stawało się, że następnym krokiem musi być reforma ustrojowa, która da dodatkowy impuls tym wysiłkom, pozwoli na przywrócenie wiary w państwo i zerwanie upokarzającej zależności od dworów ościennych.

Kiedy w 1787r. wybuchła wojna rosyjsko – turecka, Poniatowski uznał, że jest to olbrzymia szansa na zaproponowanie carycy militarnego sojuszu. Katarzyna po kilku miesiącach dała wyraźną odpowiedź: sojusz tak, ale reformy nie, z wyjątkiem zgody na zwiększenie polskiego wojska, które u boku Rosji zostanie użyte przeciwko Turcji. Sejm, który przejdzie do historii pod mianem Sejmu Wielkiego, został zwołany, żeby zacieśnić związek z Rosją. Jednak ani Katarzyna, ani Poniatowski nie przewidzieli, że w państwie polsko-litewskim powoli dochodziło do głosu nowe pokolenie, głównie średniej, patriotycznie nastawionej szlachty, która nie zamierzała dłużej akceptować przedmiotowej i służebnej pozycji wobec obcych. Uznano, że wojna Rosji z Turcją to szansa dla Rzeczypospolitej, ale nie na sojusz z wrogiem i zaborcą, tylko na wyrwanie się spod jej kurateli.

W tej atmosferze królewskie plany obróciły się w gruzy, za to zaczęto reformować państwo uchwalając kolejne ustawy: o aukcji czyli powiększeniu wojska do 100 tys., o stałym 10% podatku nałożonym na majątki szlacheckie na utrzymanie nowej armii, o wzmocnieniu władzy króla poprzez zniesienie Rady Nieustającej, o miastach, o sojuszu z Prusami.

W grudniu 1790r. doszło na polskiej scenie politycznej do zaskakującego sojuszu. Król Stanisław August Poniatowski zdecydował się na wsparcie reform i zerwanie z opcją prorosyjską. Projekt gotowy był już pod koniec marca. Mimo trwającej konfederacji, dającej możliwość głosowania większością, obóz reform nie miał szans jej zebrania. Przeważali bowiem zausznicy Katarzyny II, lub ci, którzy bali się ograniczenia wolności, nie rozumiejąc, że jest to cena jaką trzeba zapłacić, by ją zachować i nie trafić do obcej niewoli.

Zdeterminowanym reformatorom pozostały działania wbrew prawu i przeprowadzenie faktycznego zamachu stanu. Spiskowcom sprzyjał fakt, że posłowie i senatorzy rozjechali się na Święta Wielkanocne. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, iż muszą wrócić do Warszawy na dzień 3 maja. Termin oficjalny wyznaczony był o 2 dni później. Nie udało się tej informacji utrzymać w całkowitej tajemnicy i cześć przeciwników konstytucji przybyła na obrady, jak znany zapewne poseł Suchorzewski, który chciał zabić własnego syna, by ów nie dożył czasów niewoli, jakie według niego niosła Konstytucja. Z ogólnej liczby 500 posłów na Sali sejmowej w Zamku Królewskim pojawiło się 182, w zdecydowanej większości zwolenników reform. Otaczające Zamek Królewski oddziały wojska i tłumy mieszczan robiły mocne wrażenie, któremu poddali się patrioci przyjmując Konstytucję przez aklamację. To był jeden z najwspanialszych dla Polski dni, polityczny majstersztyk. Kiedy reformatorzy po zakończeniu obrad, wśród radosnych okrzyków wojska i mieszczan, udali się do katedry, towarzyszył im ogromny entuzjazm.

Uchwalono pierwszą w Europie nowoczesną konstytucję, która idealnie łączyła prerogatywy monarsze z tradycją republikańską, deklarując wprost, że „wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze w woli narodu”.

Przyjęto w niej monteskiuszowską koncepcję trójpodziału władzy: na prawodawczą, którą miał wykonywać dwuizbowy Sejm, oraz wykonawczą– Straż Praw z Królem na czele, który „ojcem i głową narodu być powinien”. W konstytucji wyraźnie zaznaczono dążenie do stworzenia sprawnego wymiaru sprawiedliwości: władza sądownicza powinna być „do miejsc przywiązana, żeby każdy człowiek bliską dla siebie znalazł sprawiedliwość, żeby przestępny widział wszędzie groźną nad sobą rękę krajowego rządu”. Na podstawie uchwalonego jeszcze w kwietniu „Prawa o miastach”, włączonego do Konstytucji, obywatele miast królewskich zyskiwali wiele praw, którymi dotąd cieszyć się mogła tylko szlachta. Konstytucja brała pod opiekę rządu krajowego również „lud rolniczy, z pod którego ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źródło, który najliczniejszą stanowi w narodzie ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę”. Ograniczeniem dotychczasowej wolności szlacheckiej było pozbawienie praw szlachtę–gołotę. To właśnie ta grupa, niewykształcona i dyspozycyjna, była w wielkim stopniu narzędziem psucia Rzeczypospolitej przez kosmopolitycznych magnatów, często traktujących państwo jak „postaw czerwonego sukna”, z którego dobrze wyszarpać dla siebie jak największy możliwy kawałek. Konstytucja likwidowała również dwie fundamentalne w mniemaniu konserwatystów szlacheckich wolności: wolną elekcję i „wolne nie pozwalam”. Sejm miał od tej pory podejmować decyzje większością głosów, zaś tron królewski miał być dziedziczny. Najważniejsze jednak było to, że z ducha konstytucji wyraźnie wynikało, iż dobrem najwyższym jest państwo, o którym rzesze szlachty, ale i mieszczan, mogły powiedzieć: nasze państwo. Posłowie wykonali wspaniałą pracę, nie dziwi więc nazwanie tego Sejmu mianem „Wielki”.

Wrogami dokumentu pozostali republikanie tracący wpływy i Rosja Katarzyny II. Wbrew temu, co twierdzili szykujący się wraz z carycą do jej obalenia, w kraju Konstytucja nie była traktowana jako warszawska nowomodna fanaberia czy zamach na wolność. W ciągu następnego roku zapoznała się z nią szlachta w całym kraju i, co ważne, nie wystąpił przeciw niej ani jeden z sejmików. Polska po raz pierwszy od lat była suwerenna, niestety jako taka przetrwała zaledwie 14 i pół miesiąca.

Zagłada państwa nadejdzie z dwóch stron: Rosji i wewnętrznej opozycji magnackiej, finansowanej z pieniędzy rosyjskich. Tę bolała utrata wpływu na sprawy państwa. Odradzająca się Rzeczypospolita, silna nowatorstwem swych reform, stanowiła dla wschodniego sąsiada śmiertelne niebezpieczeństwo i należało ją po prostu jak najszybciej zniszczyć. Szanse na zwycięstwo w wojnie z nią były minimalne, ale upadek przyspieszyła zdrada. Została ona zainicjowana już 27 IV 1792 r w Petersburgu przez 13 przebywających tam zdrajców. Gen. Wasilij Popow podyktował im akt konfederacji, który publicznie został ogłoszony14 V 1792 r w pogranicznej Targowicy, w chwili wkroczenia do Polski armii rosyjskiej- dla renegatów: wyzwolicielki od kajdan niewoli. Niestety wśród zdrajców znajdą się wkrótce twórcy konstytucji z Hugonem Kołłątajem na czele, z namówionym przez niego do zdrady królem Stanisławem Poniatowskim, z literatem Adamem Naruszewiczem. Byli wśród nich ludzie obdarzeni autorytetem, walczący wcześniej o niezależność Rzeczypospolitej w konfederacji barskiej, jak Szymon Kossakowski, który robił konfederację na Litwie czy Seweryn Rzewuski- porwany wraz z ojcem przez Rosjan za młodu do Kaługi. Niektórzy, jak Adam Naruszewicz czy król, brali pieniądze od Rosji, inni robili to z wiary, wierząc, że bronią sprawy słusznej. Mamy tu przykład dramatyzmu polskich losów, gdzie męstwo zderza się z tchórzostwem, wierność zasadom- ze zdradą, a prawość- z nikczemnością. Dla Rosji targowiczanie byli tylko narzędziem, ale bardzo przydatnym do pacyfikacji niedawnego protektoratu. Koszty opłacenia przez nią zdrajców, jak policzyli historycy, wyniosły łącznie 421 655 dukatów, to jest 7,5 mln ówczesnych złotych (dla porównania: koszt roczny utrzymania rodziny szlacheckiej wynosił 3 tys. zł). Wydano sporo, ale zagarnięty kraj był wart tysiące razy więcej. Kilku zdrajców rozliczono z ich czynów w 1794r., skazując na śmierć podczas insurekcji kościuszkowskiej, innych symbolicznie, wieszając ich portrety. Jako ciekawostkę można przytoczyć historię, jaka wydarzyła się po śmierci Szczęsnego Potockiego, który w 1805 r. pochowany został w kaplicy w Tulczynie. Rankiem znaleziono jego nagie ciało, odarte z klejnotów i orderów- z wyjątkiem rosyjskich. Pochowano go ponownie, po paru dniach znów znaleziono zdrajcę nago, z rosyjskimi gwiazdami wbitymi w ciało.

Jakie wnioski płyną dziś dla nas w rocznicę ustanowienia Konstytucji 3 Maja - triumfu wielkości ducha, jak i jej upadku, która wypełniała świadomość Polaków przez kilkanaście pokoleń, będąc punktem wyjścia wszelkich dążeń niepodległościowych? Na rozgrzane współczesnym sporem politycznym głowy chciałoby się odpowiedzieć mądrymi radami płynącymi z owych wydarzeń: przede wszystkim pamiętajmy o własnej przeszłości, nie zakopujmy jej głęboko, mamy wspaniałą historię narodu wolnych ludzi- powinniśmy być z niej dumni, nie mamy czego się wstydzić, nie posiadamy nierozliczonych ciemnych kart z przeszłości. Budujmy wokół niej pozytywny klimat, przekazując młodzieży i dzieciom, bowiem jest tym, co nas kształtuje, pozwala nam trwać i unikać utopii o szczęśliwości, jaka zapanuje wśród ludzi wyzwolonych z jej więzów. Jeśli my ją odrzucimy, napiszą ją za nas inni. Życie nie znosi próżni, dziś aż nazbyt często jesteśmy tego świadkami. Ceńmy sobie niepodległość- nie jest ona dana raz na zawsze, doceniajmy własne państwo. Nie ma dziś innej formy politycznej, w której interesy narodowe miałyby swoje zabezpieczenie. Prof. Andrzej Nowak z UJ stwierdził niedawno: „my tymczasem jesteśmy chowani w takim kompleksie, że niepodległość nie jest nam do niczego potrzebna, że jedynym celem naszej polityki jest rozpuszczenie się w szerszej wspólnocie, w której zrzucimy ze swoich ramion ciężar niepodległości. Żadne szanujące się państwo, żadna szanująca się wspólnota polityczna nie rezygnuje z niepodległości. Każde państwo próbuje tej niepodległości bronić i to jest nasz obowiązek, również w warunkach XXI wieku.”

Współczesne konflikty nie muszą rozgrywać się na polu bitew, przy dźwiękach salw karabinowych i huku dział. Sun Tsu, jeden z najwybitniejszych myślicieli Dalekiego Wschodu żyjący na przełomie VI/V w. p.n.e. powiedział: „Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki” i dalej „Dezinformacja jest orężem wojny”. Pojawienie się internetu stworzyło olbrzymie możliwości. Nigdy wcześniej nie mieliśmy dostępu do takiej ilości informacji, ale nigdy wcześniej nie byliśmy tak bombardowani przekazami z każdej strony… Nic dziwnego, że wiele osób, organizacje, firmy, politycy czy nawet poszczególne państwa próbują wykorzystywać te możliwości do ugrania czegoś dla siebie. Pierwszy raz – na tak potężną skalę- w świecie informacji obecne są kłamstwa, dezinformacja i manipulacja.

Dlatego bądźmy racjonalni, myślmy samodzielnie, nie spierajmy się z sobą na forum zewnętrznym, nie ulegajmy mitom tworzonym przeciwko nam, dążmy do prawdy i nie bójmy się o niej mówić. Nie bolejmy nad podziałami i nie wytykajmy sobie tego. Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że nie istnieje historia synkretyczna i wszelkie próby jej napisania skazane są na porażkę, podobnie jak próby stworzenia synkretycznej religii. Naturalne podziały polityczne i społeczne to esencja demokracji, nigdy nikomu nie uda się wskazać normalnie funkcjonującego społeczeństwa, w którym wszyscy zgadzaliby się ze wszystkimi w swoich preferencjach. Nie mitologizujmy jedności!

Jednak, gdy gra toczy się o dobro i przyszłość ojczyzny, narodu, apeluję o znajomość dziejów Polski, a zwłaszcza losów Konstytucji 3 Maja i umiejętność wyciągania wniosków– wszak „historia jest nauczycielką życia”. 

Katalog on-line

NASZA PLACÓWKA

Zegar

Kalendarium

Marzec 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
26 27 28 29 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Imieniny

Licznik odwiedzin:

W tym tygodniu: 806

W poprzednim tygodniu: 563

W tym miesiącu: 2198

W poprzednim miesiącu: 1255

Wszystkich: 74646

opac-150x200-f.jpg